czwartek, 12 marca 2015

Japonia, Rosja, Słowenia...

W mojej skrzynce znów pustki. Jedyne, co pojawiało się ostatnio, to rzeczy kupione przez Internet. Jakiś czas temu, jeszcze w lutym, dotarł do mnie list od mojej penpalki ze Słowenii, Anji. Parę dni wcześniej w moje ręce wpadła przesyłka pełna prezentów z Japonii, a na początku marca dotarła do mnie gazeta prosto z Rosji

Zacznę od japońskiej przesyłki:


Urzekające znaczki z Hello Kitty i Pluto. Właśnie tego brakuje mi w Polsce - znaczków z bohaterami kreskówek. A moglibyśmy przecież naklejać na pocztówki i listy Reksia czy Pyzę...

 
Tak prezentuje się całość. Wspaniały wachlarz z motywem kwiatów wiśni okazał się być naprawdę wspaniały - stworzony z bambusa i materiału, a nie - jak większość spotykanych u nas w sklepach - z plastiku i papieru. Dostałam też mapę Kyoto, pełną zdjęć różnych interesujących miejsc. Obok mapy - słodka przekąska, czyli konpeito, cukierki w których skład wchodzi... właściwie sam cukier. Kolorowy kawałek materiału po prawej to tenugui, japoński ręczniczek, który okazał się być bardziej wielofunkcyjny niż się wydaje - można używać go zarówno do wycierania rąk, jak i do noszenia pod kaskiem czy hełmem sportowym. Nie zabrakło też tradycyjnych, drewnianych laleczek hina-ningyo, sprzedawanych w Japonii z okazji święta dziewcząt, Hina-matsuri.


Od Anji dostałam natomiast długi, sympatyczny list, do którego dorzuciła dwie herbaty:


Egzotyczna herbata z mango była całkiem smaczna, drugiej jeszcze nie próbowałam - zostawiam ją sobie na lepszą okazję, bo zapowiada się ciekawie. 

A oto papierowy swap z Rosji:


Gazeta z zeszłego roku, ale mimo to przyjemnie było ją przejrzeć i przekonać się, że tak naprawdę niewiele różni się od polskich magazynów o podobnej, reportażowej tematyce. Banknot, rzecz jasna, nie jest prawdziwy. Jak zawsze na przesyłkach z Rosji i na tej było mnóstwo znaczków. 
Przesyłka dotarła do mnie podziurawiona długopisem i rozerwana, wyglądało to jakby dorwał się do niej jakiś furiat - niestety, biorąc pod uwagę stosunki polityczne panujące na świecie jest to całkiem prawdopodobne. Szczęśliwie jednak zawartość dotarła cała.

Czy ktoś z was, zachęcony moim niedawnym artykułem o swapach, spróbował już wymieniać się w ten sposób? Jak wam to idzie? 
Muszę zaraz poprzeglądać blogi, dawno tu nie zaglądałam i spodziewam się że ominęło mnie wiele ciekawostek.

Z ostatniej chwili: wczoraj dostałam pocztówkę z Jerozolimy i list z Izraela - więcej o tym napiszę w kolejnym poście, bo na mnie już czas. Owocnego pocztówkowania :)