poniedziałek, 16 lutego 2015

Nowe pocztówki i wyniki rozdania!

Na sam początek chciałabym powiedzieć że miło mi - wiele osób zechciało wziąć udział w moim urodzinowym rozdaniu. 
Do wylosowania szczęśliwego zwycięzcy użyłam generatora losowych liczb, a ponumerowałam was zgodnie z kolejnością napisanych przez was komentarzy. Uczestników było 22. Wygenerowana została liczba 6.


I w ten sposób zwyciężczynią została Weronika z bloga Variety of Postcards. Proszę o kontakt (achmiel.02@gmail.com) w celu uzyskania adresu, na który mam wysłać nagrody :)
A oto co wygrała w losowaniu Weronika:


4 barwne koperty, trzy nowe pocztówki, dwie herbatki, wstążka i taśma washi.

Skoro już zwycięzca losowania jest znany, przejdę do właściwego tematu tego bloga. Ostatnio PP nie ma dla mnie zbyt wiele serca - po śmiesznie malutkie przesyłki muszę biegać na pocztę, bo listonosz nie musi teraz nic przynosić mi do drzwi. Nie powiem, aby było to wygodne czy przyjemne - zrozumiałabym, gdyby były to kilogramowe pakunki, listonosz też człowiek - ale żeby koperta z pierścionkiem zalegała na poczcie, bo nie mieści się do skrzynki? Czy ktoś wie od kiedy istnieje ta zasada, że listonosz nie musi przynosić przesyłek pod drzwi, jeśli nie są polecone? Z tego co pamiętam to kiedyś, jeśli coś było za duże na skrzynkę, to dostarczano do domu... 
Ostatni tydzień nie był zbyt owocny - kartek nie przyszło wiele, ale jeśli już przychodziły, to były wspaniałe. 9 lutego, w dzień moich urodzin, trafiło do mnie takie cudo:



Jest to kartka maxi z Puerto Rico, otrzymana od Jesuali, którą znalazłam na portalu Interpals. Zgodziła się wysłać mi pocztówkę w zamian za... samochodową mapę Polski! :) Na odwrocie Jesuali napisała wiele informacji na temat swojego kraju, wliczając w to krótką listę znanych osób pochodzących z jej ojczyzny. Znaczka, niestety, nie było - była za to naklejka USPS, czyli poczty Stanów Zjednoczonych - Puerto Rico jest bowiem terenem zależnym od USA.


Przyznaję: nigdy nie oglądałam Gwiezdnych Wojen. Mam jednak minimalne rozeznanie w temacie i nawet nie będąc fanką serii, jestem rozbawiona i szczęśliwa z powodu tejże pocztówki. Dziękuję bardzo Kasik z Postcrossingowego forum! :)

W zeszłym tygodniu trafiły do mnie też dwie inne pocztówki:


Pocztówka-niespodzianka od Magdy, którą otrzymałam jako podziękowanie za zrealizowanie zamówienia taśm washi z Chin. Bardzo przyjemna niespodzianka, zwłaszcza że kartka jest przeurocza! Dziękuję jeszcze raz!




A oto kartka od Ivy z Tajwanu, przedstawiająca tradycyjne śniadanie spożywane w tamtych okolicach. Jest to mleko sojowe, w którym zanurza się przypieczony chleb... czyli właściwie grzanki. Kartka otrzymana w ramach swapu, Ivy bardzo chciała jedną z naszych Cepeliowych kartek... :)
Na odwrocie: piękny znaczek z meduzą i urocze naklejki - czy u nas można takie gdzieś kupić?

Poza pocztówkami w skrzynce parę dni temu znalazł się jeszcze list od Johanny z Estonii, która znalazła mnie na Interpals. Zdjęć koperty ani listu nie zrobiłam, ale zobaczcie, jaką dostałam ładną zakładkę:


Muszę czytać więcej książek, żeby zakładka się nie zmarnowała... A przyda się na pewno, bo do tej pory zamiast zakładki używałam pocztówki... ;)



Zaraz muszę sprawdzić, jak u was wyglądała w tym tygodniu sytuacja pocztowa. Parę dni nie zaglądałam na blogi i spodziewam się, że mam wiele do nadrobienia...







piątek, 6 lutego 2015

Litewskie słodycze i zimowe rozdanie!

Parę dni temu dotarła wyczekiwana przesyłka ze słodyczowego taga dla krajów UE, zamieszczonego na oficjalnym forum Postcrossing.com - ja posłałam paczuszkę ze słodyczami do Finlandii, a do mnie dotarła przesyłka z Litwy. Nie była zaskakująco wielka, ale dostałam odrobinę wszystkiego...


Jak widać na zdjęciu, paczuszka nie była wielka, ale dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń. Na pierwszy ogień poszły cukierki Pergale - nie były szczególnie szałowe, w smaku przypominały trochę nasze rodzime Michałki. Linas z kolei to zwykła krówka, ale z dodatkiem siemienia lnianego - ten smakołyk przypadł mi do gustu. Cukierki SimSim i Rossetti były... zaskakująco gorzkie. Nie wiem, czy to litwini mają inny gust, ale odniosłam wrażenie że właściwie większość słodyczy z tamtego kraju, jakich próbowałam, były gorzkawe albo kwaśne. Tak jak ananasowy wafel, produkowany zresztą na Ukrainie, a nie na Litwie. Konafetto okazało się być... rurką w czekoladzie nadziewaną mlekiem w proszku. Z żalem przyznam że była okropna i dawno nie jadłam czegoś tak niedobrego. Litwinom jednak najwidoczniej Konafetto smakuje, bo jest to u nich bardzo popularny słodycz. Może to ja trafiłam na jakiś wadliwy cukierek? No i ostatni rarytas - cukierek w którego skład wchodzą podobno fiołki. Całkiem smaczny, ale sensacji nie ma. Tak samo gorzkawy jak pozostałe.
Koniec końców stwierdziłam jednak że pomimo tego, że większość słodyczy mi nie smakowała, było to ciekawe doświadczenie, dzięki któremu mogę powiedzieć, że wiem jak różne gusta mają ludzie na świecie. A mówili, że to duńskie słodycze są niedobre...

ROZDANIE 
Poza chwaleniem się kolejnym otrzymanem swapem mam dla was urodzinową niespodziankę. Będzie to postcrossingowo-listowe rozdanie, które potrwa do dnia moich urodzin, a zatem do 9 lutego. Warunkami wzięcia udziału w moim zimowym rozdaniu nie są żadne udostępnienia, komentarze, ani polubienia. Wystarczy wspomnieć w komentarzu, że chce się wziąć udział i w którymś ze swoich postów zamieścić krótką informację, że jest się uczestnikiem tego właśnie rozdania (umieszczenie linka do mojego bloga mile widziane, ale nie obowiązkowe :] )

Nagrodą w tym rozdaniu będzie nieduży, ale przydatny zestaw-niespodzianka:

- 4 ozdobne koperty
- 3 czyste pocztówki
- gruba kolorowa wstążka
- mała rolka taśmy washi
- dwie smaczne herbaty na zimowy wieczór

Zapraszam do wzięcia udziału :) 10 lutego wylosuję szczęśliwca, któremu wyślę zestaw :)

czwartek, 5 lutego 2015

Europejski tydzień

U was też ostatnio zrobiło się tak zimno? Ja jestem strasznym zmarźluchem i wystarczy piętnaście minut na zewnątrz, żebym nie marzyła o niczym innym jak powrót do domu, do ciepłego pokoju i kubka herbaty. Całe szczęście wszystkie uczelniane egzaminy zaliczyłam w terminie zerowym i mam teraz miesiąc wolnego, który zamierzam spędzić produktywnie. Jak z tym będzie, to się dopiero okaże - do tej pory większość czasu spędzam przeglądając różne strony w Internecie i grając w gry. Nie mam weny, żeby zabrać się do jakiejś konkretnej roboty (chociażby do szydełkowania, którym również się zajmuję). Mam jednak nadzieję, że szybko się to zmieni.
Ostatnimi czasy przychodzi do mnie całkiem sporo pocztówek, za to mniej listów. Mam sporą nadwyżkę na Postcrossing.com i chyba będę musiała niedługo wysłać parę kartek, aby to wyrównać. 
Zanim zabiorę się jednak do czegokolwiek, uraczę was pięknymi pocztówkami, które pojawiły się w ciągu ostatnich 10 dni. Tym razem są to wyjątkowo kartki jedynie z Europy.



Urocza misiowa pocztówka od Ireny z Ukrainy. Dystans 764 kilometrów pokonała w 6 dni, co jest całkiem niezłym wynikiem, bo często ukraińskie kartki podróżują dużo dłużej. Nadawczyni mieszka we Lwowie i studiuje językoznawstwo.



Piękna francuska pocztówka z czarującą kotką - wysłana z Niemiec przez Chrisa, który z zamiłowania jest muzykiem, zawodowo zajmuje się zaś medycyną holistyczną. Na odwrocie kartki widniała pieczątka z popiersiem Mozarta, którego Chris uwielbia.


Pocztówka w stylu vintage, która trafiła do mnie z Joensuu w Finlandii. Ciekawym zbiegiem okoliczności jest to, że w Joensuu właśnie mieszka moja znajoma. Biorąc pod uwagę, że miasteczko nie jest duże (liczy ok. 70 tysięcy mieszkańców) fakt, że kartka została wysłana z poczty położonej w tej samej mieścinie sprawił że musiałam się uśmiechnąć. Prawdopodobieństwo takiej sytuacji było bardzo niskie - a jednak!


Pocztówka przedstawiająca matrioszki wysłana została przez Svyatoslava, mieszkającego pod Moskwą fana hokeja. Jak na pocztówkę z Rosji dotarła dość szybko - podroż zajęła jej jedynie 12 dni, podczas gdy przeciętnie taka kartka idzie do mnie miesiąc. Pocztówka trafiła w moje gusta, bo lubię kartki, po których od razu widać, skąd zostały wysłane. Niestety, poczta nie obeszła się z nią najdelikatniej, bo kartka miała sporo rys i zagięć.


Jak sama napisałam później nadawczyni, Balaton to jedna z dwóch rzeczy, które wielu Polakom pierwsze nasuwają się na myśl, gdy pada słowo "Węgry". Drugą jest, rzecz jasna, leczo. Co ciekawe, nazwa jeziora Balaton brzmiąca dla nas dość egzotycznie, po węgiersku nie ma zbyt przyjemnego znaczenia, jest to po prostu jezioro z błotnistą wodą. Kartka potrzebowała 12 dni, żeby do mnie dotrzeć, a pokonała w prostej linii ponad 750 kilometrów. 



Pierwsza oficjalna kartka z Włoch. Wysłała ją Paola, o której nie wiem zbyt wiele, ponieważ nie napisała o sobie nic poza tym, że mieszka we Włoszech i lubi historię swojego kraju.
Samo Treviso, z którego pochodzi pocztówka to miasto położone na Nizinie Weneckiej. Swoją siedzibę ma tam jedna z najlepszych włoskich drużyn koszykarskich, Benetton Treviso.



I to by było na tyle, póki co. Wciąż czekam na kartki z kilku wymian i tagów, ale co do niektórych zaczynam mieć wątpliwości, czy kiedykolwiek je dostanę... A jak wygląda ten tydzień u Was? Pytanie kieruję szczególnie do tych, którzy nie prowadzą pocztówkowych blogów, bo te śledzę dokładnie i jestem na bieżąco :)

Ps. z ostatniej chwili: przyszła do mnie śliczna kartka z Postallove, którą jedna z postcrosserek wysłała mi w podziękowaniu za przeprowadzenie zbiorowego zamówienia. Serdecznie dziękuję, pocztówka jest śliczna, wrzucę ją tu w następnym poście!

wtorek, 3 lutego 2015

List z Chin i kartka z PostcardsUnited!

Parę dni temu w mojej skrzynce pojawił się wyczekiwany list od Rity, mojej nowej penpalki z Chin. Poznałyśmy się na oficjalnym forum Postcrossing.com, gdzie zamieściłam ogłoszenie o poszukiwaniach osób do wymiany pamiątek i korespondencji. Gdy przeczytałam list Rity, byłam zaskoczona - okazało się, że ma jedynie 12 lat, a do tej pory rozmawiając z nią miałam wrażenie, że jest moją rówieśniczką. Rita dobrze porozumiewa się po angielsku i jest bardzo sympatyczna :) Szczególnie spodobał mi się sposób w jaki ozdobiła kopertę, aby nie wysyłać pierwszego listu w zwykłej i nudnej białej papierówce. 



 List dotarł niesamowicie szybko, bo w zaledwie tydzień. Zazwyczaj przesyłki z Chin docierają do mnie po 2-3 tygodniach, ale może to kwestia tego że tak mały list nie tkwił przez tydzień w Urzędzie Celnym.



Ta moneta to 1 fen, najmniejsza jednostka chińskiej waluty. Chiński Yuan dzieli się za 10 Jiao, a jeden Jiao na 10 fenów. Co przedstawia rewers monety? Jest to, jak można się domyślić, ryż :)




Dostałam też takie pocztówki - obydwie świetne! Na odwrocie kartki z aparatem Rita poinformowała mnie, że chińczycy, zamiast klasycznego "cheese" do robienia zdjęcia mówią "kachaa" :)

Poza listem od Rity w skrzynce leżały również dwie kartki - w tym jedna (pierwsza kwadratowa w mojej kolekcji) z PostcardsUnited. Byłam mile zaskoczona krajem, z którego została wysłana, bowiem były to Czechy. Zawsze najpierw patrzę na tył kartki, kolejną miłą niespodziankę miałam więc, gdy odwróciłam pocztówkę, by zobaczyć widniejący na niej obrazek:


Jako posiadaczka trzech kotów, w tym jednego łobuza, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Choć kota niewątpliwie byłoby mi szkoda, gdyby miał bliższe spotkanie z kaktusem, zdjęcie na pocztówce jest niesamowicie komiczne, kiedy wie się, jak uparte i zawzięte potrafią być te stworzenia. Kartka szła do mnie tydzień, co jest standardowym czasem dla pocztówek na trasie Czechy-Polska (przynajmniej dla mnie, mieszkającej w Szczecinie).

Obydwa te cudeńka dotarły w zeszłym tygodniu - ten tydzień jeszcze trwa, wstrzymam się więc chwilowo z wrzucaniem całej reszty. A jest co pokazywać, bo dotarł między innymi słodyczowy swap z Litwy, na temat którego mam wiele do powiedzenia...


poniedziałek, 2 lutego 2015

4 kartki

To już końcówka moich pocztówkowych zapasów i teraz będę starała się uzupełniać bloga na bieżąco, jeśli - rzecz jasna - będę miała czym. W tym tygodniu skrzynka była pełna pocztówek i listów, jednak najpierw chciałam wrzucić tu zaległe kartki, niektóre jeszcze z wakacji 2014... 
Wróciłam do postcrossingu w pięknym stylu, niemal doszczętnie opróżniając swó portfel. Czasem ludzie pytają, czy nie szkoda mi pieniędzy na takie hobby, ja jednak odpowiadam zawsze to samo - czemu miałoby być mi szkoda, skoro w zamian dostaję tyle samo, a nawet więcej? 
To niesamowita sprawa, dostać odręcznie wypisaną kartkę z miejsca, do którego zapewne nigdy nie dotrę, od nieznanej mi osoby, która jednak z prostej sympatii wysyła pocztówkę z miłymi słowami...
A jakie są wasze poglądy? Czy traktujecie to hobby jedynie jako kolekcjonowanie kartek, czy bierzecie pod uwagę wszystkie towarzyszące temu emocje? :)



Ryga od Nataliji, 50-letniej postcrosserki z Łotwy. Nie jestem wielką miłośniczką kartek multiview, bo zdjęcia są małe i nie można się zbyt dobrze im przyjrzeć, ta jednak przypadła mi do gustu, zdjęć nie jest za dużo, są też wystarczająco dobrej jakości (na zdjęciu niestety wręcz przeciwnie) aby zobaczyć, co przedstawiają.


Świetna kartka z Finlandii, przedstawiająca chłopca w tradycyjnym stroju. Wysłana została z małej miejscowości Vantaa, położonej w pobliżu Helsinek. 15 dni zajęło pocztowcom dostarczenie do mnie tej uroczej pocztówki, z miejsca położonego prawie tysiąc kilometrów od mojego miasta.



Istny rarytas - pocztówka prosto z Algierii, 10 co do wielkości największego państwa świata, przedstawiająca lokalne dziecko w tradycyjnym stroju, z wieloma ozdobami na głowie i ubraniu. Zdobyłam ją poprzez wymianę w grupie Facebookowej. Traf chciał, że miałam na wymianę kartkę przedstawiającą muszle z Morza Bałtyckiego, a Fethi szukał pocztówek o tematyce morskiej. W zamian zaoferował mi to cudeńko - jak na tak egzotyczny kraj, kartka nie szła nawet długo - około 10 dni.


Pocztówka z obrazem Jean-Honore Fragonarda, która przyszła do mnie z Niemiec. Lubię kartki przedstawiające obrazy, zwłaszcza te XVIII i XIX-wieczne, ta nie jest więc wyjątkiem. Pomimo niewielkiego dystansu, bo raptem 300 kilometrów, kartka szła 10 dni. Wysłała ją Saskia, nauczycielka ze szkoły podstawowej w małej miejscowości Lengede.